-A oto...-rastafariański kierownik obozu zawiesił głos, aby podtrzymać was w napięciu. W głębi duszy mówiłaś sobie "Niech to będzie Dżem, niech to będzie Dżem..." Twoje nerwy wyczuwali wszyscy wokół ciebie, zerkając dyskretnie od czasu do czasu na twoje oczy wielkości pięciozłotówek i zaciśnięte, pobielałe od nerwów usta oraz knykcie. Twoje nozdrza w oddechu przybierały spazmatyczny rytm, twoje serce z każdą sekundą pompowało co raz to większe ilości adrenaliny. Zapewne, gdyby dali ci teraz kubek kawy do wypicia wystrzeliłabyś z miejsca w kosmos jak Apollo 12.
Mesajah schował się dyskretnie za kurtynę. Cały obóz ucichł. Nikogo nie było słychać. Jakby coś umarło. Do twoich uszu dochodziły jedynie wasze zsynchronizowane oddechy i uderzenia serc oraz szumiący, świerkowy las.
Nagle z głośników zaczęła wydobywać się muzyka, z głośnością, która stopniowo zaczynała narastać. Kojarzyłaś tę melodię, łatwo wpadała w ucho, nie miała skomplikowanego rytmu...ale TO NIE BYŁ TWÓJ DŻEM! "To kto do cholery jasnej?!" zapytałaś samą siebie.
W ułamku sekundy na scenę wyskoczyło pięciu młodych chłopaków. Przyjrzałaś się im dokładniej i wsłuchałaś w teks piosenki, którą właśnie zaczęli śpiewać. I w dokładnie tym samym ułamku sekundy twoja twarz przybrała kolor przecieru pomidorowego, płatki nosa zaczęły nerwowo falować; straciłaś czucie w nogach i bezwładnie opadłaś na kolana zrezygnowana. Pomyślałaś "Niee, Boże, czemu oni?".
-"You don't kno-ooo-ow, you don't know you're beautiful!..."-kończąc finalną zwrotkę wszyscy podskoczyli wysoko w górę. Zauważyłaś, siedząc teraz po turecku, nabzdyczona, ze skrzyżowanymi rękami na piersiach, że ten taki blondyn z niebieskimi gałami uśmiechnął się do ciebie zawadiacko i puścił łobuzersko oko w twoją stronę. Ciebie to jedynie zdenerwowało i klasycznie, jak to w twoim przypadku wywaliłaś na niego jęzor piorunując go wzrokiem. Blondiś się jedynie zaśmiał i powrócił do swoich kolegów.
To jednak był i tak pikuś w porównaniu do tego, co działo się wokół ciebie.
Wszystkie dziewczyny darły się jakby była tutaj jakaś masowa porodówka, a zwłaszcza te idiotki z tyłów autokaru. Powyciągały telefony, niektóre dokumentowały każdy ich najmniejszy ruch, inne po prostu świeciły telefonami. Jedyną rozumiejącą cię istotką i będącą przedstawicielką tej samej płci była Nel. Stała znudzona, już nawet nie zafrasowana tym, że Tomek nadal wbijał w nią gały. Na jej pokerowej twarzy, jedyną ewentualną ekspresją jaką można było z niej odczytać było "Oh God. Why...?"
Również zażenowana podniosłaś oczy ku górze i szybko nimi zamrugałaś,gdyż jakiś dziwny, beżowy obiekt przeleciał nad głowami obozowiczów. Wyciągnęłaś szyję, ciekawa owego fruwającego przedmiotu, lecz nie na długo, gdyż piosenka się skończyła i musiałaś szybko się skulić przed deszczem butów rozhisteryzowanych obozowiczek, które zaczęły skakać jak opętane. "Zaraz, zaraz, czy to był stanik?!" przemknęło ci przez głowę. Potrzęsłaś jedynie głową, próbując wymazać sobie tę zniesmaczającą wizję ze swoich myśli i przemknęłaś na czworakach między nogami nastolatków. Gdy się wreszcie wydostałaś spomiędzy tej duchoty jaka panowała tam, przy ziemi rozprostowałaś sobie kości wyginając się jak kot i podążyłaś sprawnym ruchem w stronę domków, gdy w międzyczasie ci chłoptasie rozpoczęli prawić o czymś, jakieś tam kolejne "wzruszające" przemówienie.
Zadowolona z siebie pewnym krokiem zmierzałaś ku chatce numer 13, gdy mimowolnie stanęłaś jak słup soli, gdy do twoich uszu doszło:
-A tamta wasza koleżanka w glanach, co postanowiła przejść się na spacerek proszona jest o przyjście do nas na scenę. No dalej mała, nie krępuj się!-odwróciłaś się cała czerwona na twarzy. Wiesz kto to powiedział. Ten blondasek. Czego on , do jasnej kurwy, od ciebie chciał?! Teraz przez tego kretyna wszystkie 60 par zaintrygowanych oczu było zwrócone akurat na ciebie.
Nie znając innej optymalniejszej opcji skierowałaś się ku drewnianej, spruchniałej scenie. Zdenerwowana jak młody byk na torreadora w stroju świętego Mikołaja weszłaś na scenę. Teraz chciało ci się śmiać.
W swoich wysokich butach przewyższałaś owego dowcipnisia o jakieś dobre pół głowy, gdy tamten nazwał cię wcześniej małą.
-No to co teraz?-spytałaś i usiadłaś w swojej ulubionej pozycji po turecku tuż na brzegu sceny.-Tylko proszę, nie zaczynajcie śpiewać, już dostaliśmy nauczkę, będziemy grzeczni na tym obozie.-powiedziałaś specjalnie donośniej, aby wszyscy cię usłyszeli. Cały obóz zalał się śmiechem, oprócz lasek z pokoju numer 5, czyli psiapsiółeczek Eweliny.
Trzech członków zespołu dziwnie się na ciebie spojrzało, lecz blondasek uśmiechnął się zawadiacko i taki drugi w loczkach podobnie.
-W takim razie może zamiast tego ty nam coś zaśpiewasz.-blondyn przysiadł się koło ciebie, zwracając się ku tobie z czarującym spojrzeniem, które udawałaś, że na ciebie w ogóle nie działało. Jedynie dziwnie się na niego spojrzałaś.-Albo zagrasz...
-No bardziej, może przynajmniej się ode mnie czegoś nauczysz.-powiedziałaś znudzona.
-Ej, Niall, później będziesz miał czas na flirty, teraz mamy po przydzielać między siebie obozowiczów.-rzucił z tyłu najdojrzalej wyglądający z nich.
-Taa, taa, już idę Lou.-podniósł się, odwrócił na pięcie i dołączył do reszty członków zespołu.
Podrapałaś się po głowie. Po co ty, kurna, tutaj dalej siedziałaś?
Dyskretnie wstałaś i zaczęłaś cofać się ku zejściu ze sceny z niewinnym uśmieszkiem i rękoma założonymi za plecy.
-Ermm...to może ja już sobie pójdę...
-Erm, no nie. Ty zostajesz. Będziesz jednym z pomocników któregoś z wychowawców.
-ŻE CO, ZA PRZEPROSZENIEM?!-odwróciłaś się na pięcie ku ciemnowłosemu chłopakowi i stanęłaś jak wryta.
-Chyba, że chcesz zmywać na garach i sprzątać obozowe domki, to-zaczął prawić Niall, lecz ty mu przerwałaś.
-Nie, nie, nie, to ja chyba wolę pomocnika.-powiedziałaś jak najbardziej stanowczo. Wizja wysiłku fizycznego i to dodatkowo w kuchni wystarczająco ciebie przerażała.
Niall się tylko triumfalnie uśmiechnął i odrzekł jakby pewniejszy siebie z podniesionym podbródkiem:
-No dobrze, cukiereczku, zatem od teraz jesteś moim pomocnikiem. Cieszy cię to?-ty zamiast odpowiedzi dałaś mu jednoznaczną informację, zwracając dwa palce ku twarzy udając odruchy wymiotne i uśmiechnęłaś się szyderczo. Lou i jakiś chłopak zgolony na jeża zaczęli się śmiać głupkowato z tyłu ze swojego kolegi, który na próżno próbował się przed tobą popisać.
-No dobra, to chodź tutaj do nas młoda.-stanęłaś między swoim nieznośnym wychowawcom i kolesiem w loczkach.
Naszła kolej na następnego kolesia, który miał wybrać sobie pomocnika. Był nim ten ciemnowłosy, z zajebistymi oczami.
Kiedy to tak gwiazdorzy po kolei wywoływali kolejno obozowiczów poczułaś czyjąś dłoń na swoim pośladku. Ale to nie była dłoń Nialla, bo ten stał po twojej lewej stronie, a ten ktoś macał cię po PRAWYM pośladku. Spojrzałaś zatem w tamtą stronę, a dokładniej na kolesia w kręconych loczkach. Uśmiechnął się do ciebie zawadiacko. Ty też się do niego seksownie uśmiechnęłaś, lecz zaraz po tym porządnie się zamachnęłaś i strzeliłaś chłopakowi idealnie w sam środek policzka, jakby twoja dłoń była do niego idealnie dopasowana. Gwiazdor cofnął się kilka kroków do tyłu, ułamek sekundy i spadłby ze sceny, lecz jego koledzy w miarę szybko zareagowali i złapali go za rękawy koszuli, która się lekko przy tym naderwała. Lecz lepej chyba dla niego, żeby sobie podarł bluzkę, niż trafił na dzień dobry na ostry dyżur z powodu jakieś nastolatki, której nie udało mu się akurat poderwać.
Gdy chłopak odzyskał już równowagę spojrzał na ciebie z jadem i furią w oczach. Wydarł się majtając przy tym swoją postrzępioną koszulą:
-DO KIEROWNIKA I TO JUŻ!!!
CDN.
Dzisiaj troszkie krótsze, ale nie bardzo miałam wenę ;) jutro postaram się to bardziej rozkręcić ;) i wiem, że strasznie dzisiaj jechałam na chłopaków, ale to ma jedynie być wstęp do dalszej części powieści, zatem luuuzik, jeszcze zobaczycie, że dobrze robię ;D Liczę na subiektywną krytykę ;D
Hah genialny ;D napisz dzisiaj nexta *.* prooszę ;p
OdpowiedzUsuńZawodowooo . *.* Hmm pobaw się czcionko pozdrawiam i zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://onedirectionitismylifeforever.blogspot.com/